Końcówka roku 2019 i początek roku 2020 to był dla nas ciężki czas, można nawet powiedzieć, że nas w pewnym sensie na moment przygniotło. Założyliśmy stronę na facebooku Łódzka AutoDestrukcja, na której prezentujemy brak poszanowania do miejskiej przestrzeni i postępującą dewastację, jakiej dokonują egoistyczni kierowcy samochodów oraz napisaliśmy ten i ten artykuł. W moment staliśmy się celem ataków grupy społecznej, która wszelkie działania w trosce o porządek w mieście traktuje jako prawdziwy zamach na jej życie. Początkowo to wszystko nas na chwilę zatrzymało, ale nie dlatego, że było nam przykro ponieważ nas obrażano (tak, za dążenie do porządku w mieście można być obrażanym) ale dlatego, że dotarła do nas powaga sytuacji i skala problemu, z jakim się mierzymy. Zrozumieliśmy, że niektórym po prostu nie zależy na porządku, a ci, którym może trochę zależy i tak zmiany na lepsze nie zamierzają zacząć od siebie. Takim osobom można wytykać szkodliwe dla miasta zachowania, można ich czasem zawstydzić na chwilę, ale jedyny sposób na porządek w mieście to i tak działania systemowe, odgórne, które realizowane na wielu polach są w stanie uporządkować miasto. Zrozumieliśmy, że problem jest tak duży, że aby się z nim rozprawić najpierw należy otwarcie nazwać rzeczy po imieniu i dziś, w części 3. cyklu wpisów o porządku w mieście właśnie to zrobimy.

Przeszłość i teraźniejszość

Żeby zrozumieć dlaczego tak trudno o porządek w Łodzi musimy się najpierw cofnąć o kilkadziesiąt lat ponieważ to, co obecnie widzimy na co dzień, jest efektem zmian, które zaszły już dawno temu. Gdy widzimy samochody zaparkowane w niedozwolonych miejscach często myślimy „eh ta polska mentalność”, prawda? Mocno wiążemy nasze narodowe predyspozycje z przeszłością jaka nas ukształtowała. I myślimy bardzo słusznie. Po zmianie ustroju w latach 80-tych, w polskim społeczeństwie jakby obudziła się chęć wyrażania swojej niezależności, co samo w sobie oczywiście nie jest złe, ale w niektórych dziedzinach życia przyniosło to negatywne konsekwencje – m.in. w urbanistyce.

My, Polacy, głęboko zakorzeniliśmy sobie (przez dwa – trzy pokolenia) szkodliwą postawę, że posiadanie samochodu wiąże się z wyższym statusem materialnym, przez co wiele osób obecnie myśli, że powinno się mieć samochód bo to świadczy o jakimś życiowym sukcesie i daje automatycznie wyższą pozycję. Ale obecnie ceny samochodów są na tyle niskie, że może sobie na posiadanie samochodu pozwolić wiele osób, i rzeczywiście sobie na to pozwala, kompletnie nie biorąc pod uwagę ani swoich faktycznych potrzeb ani opłat, jakie trzeba będzie ponieść w związku z parkowaniem płatnym. Doszliśmy więc do absurdu, jakim jest ogromna ilość samochodów, i jednocześnie ogromna ilość osób, których nie stać na płatne parkowanie.

Dodatkowo z tym poczuciem wyższego statusu wiąże się rozczeniowość i egoistyczne przekonanie, że miejsce parkingowe się komuś przynależy wszędzie gdzie potrzebuje, i że władze miast mają obowiązek te miejsca zapewnić (i to za darmo) a inni ludzie nie mają prawa się czepiać kiedy się zaparkuje na trawniku bo przecież mój samochód to moja sprawa, gdzieś go zostawić muszę i dajcie mi spokój.

Prócz mentalności narodowej jest jeszcze ta lokalna. Często gdy ktoś widzi parkingową dzicz u nas w Łodzi mówi „eh ta łódzka mentalność”, co też ma swoje uzasadnienie. W zależności od tego, w której części Polski mieszkamy mamy większe lub mniejsze tendencje do zwracania uwagi na estetykę miejską, tak nas ukształtowała historia. W miastach, które znajdują się na terytorium dawnego zaboru pruskiego bardziej widać dążenie do estetyki i poszanowania dobra wspólnego niż w miastach na terytorium dawnego zaboru rosyjskiego. Wystarczy porównać stosowane w Poznaniu czy Gdańsku rozwiązania do tych stosowanych w Łodzi. W rożnych częściach Polski przez wieki wpajano ludziom nieco inne wartości, i do innej rzeczywistości ich przyzwyczajano. Poza tym, nie możemy zapomnieć też o naszej łódzkiej historii – powstanie Łodzi ściśle związane było z włókiennictwem, więc po upadku tej gałęzi przemysłu wiele lat myślimy raczej o tym, by „stawać na nogi”, estetyczne sprawy trochę odeszły na dalszy plan a wrażliwość na estetykę miejską została jakby uśpiona.

Ale ta mentalność to nie wszystko bo miejski nieporządek wynika jeszcze z pędu współczesności, jaki jest na każdego z nas nakładany, i który każe nam przyśpieszać z każdym rokiem coraz bardziej, byśmy robili więcej wszystkiego i wszystko robili szybciej. Mamy coraz mniej czasu dla siebie i rodziny więc próbujemy skrócić czas wszystkiego kupując coraz to bardziej efektywne sprzęty, czy dające coraz to więcej możliwości aplikacje. Większość z nas nie żyje w stylu 'slow’ a w stylu 'fast’, a im szybciej ktoś żyje tym jest bardziej podatny na uzależnienie, i również to od samochodu. Jeśli nasze życie wypełnione jest tylko realizacją codziennych obowiązków i mamy bardzo mało czasu dla siebie, to nie dość, że będziemy tego czasu szukać wszędzie i zrobimy wszystko by zyskać dla siebie choćby 15 minut to jeszcze jesteśmy bardziej leniwi i zamiast myśleć wspólnotowo myślimy egoistycznie. Staramy się sobie życie upraszczać (momentami aż do przesady), i trudno się więc dziwić, że chociaż czasy się zmieniają, i technologicznie „idziemy do przodu” to nie każdy z nas „idzie mentalnie do przodu” stając się bardziej altruistycznym i skorym do poświęceń na rzecz środowiska czy społeczeństwa.

Samochody pozostawione w niedozwolonym miejscu, zawłaszczające przestrzeń przy przejściu dla pieszych
Samochody zaparkowane pod Łódzkim Domem Kultury, w taki sposób, że nie można skorzystać z ławek nie będąc w bliskim kontakcie z samochodami
Piesi nie mogą czuć się bezpiecznie nawet na chodnikach
Samochody zaparkowane przy ul. Kilińskiego w taki sposób, że piesi nie mogą komfortowo korzystać z chodnika i muszą się wymijać. Największy dyskomfort w tej sytuacji odczuwają osoby niepełnosprawne.

Diagnoza: samochodoza

Nasza narodowa przeszłość, obecna szybkość życia, myślenie tylko o sobie, brak odpowiedniej analizy swoich potrzeb oraz niska świadomość wspólnotowa bardzo szybko prowadzą do uzależnienia się od samochodu. W pewnym momencie przestaje się myśleć logicznie i zamiast wybierać środek transportu zależnie od sytuacji czy punktu docelowego wybiera się samochód zawsze, przez co niepotrzebnie stoi się w korkach, blokując nie tylko siebie ale i komunikację zbiorową, lub nie ma gdzie zaparkować swojego samochodu bo nie uwzględni się sytuacji parkingowej przy miejscu docelowym. Zapewne znacie takie osoby, które chociaż są całkowicie sprawne fizycznie i mają bardzo dobry dojazd komunikacją miejską to bardzo krótkie dystanse pokonują samochodem. Sami znamy osoby, które do pobliskiego sklepu jadą samochodem nawet po małe zakupy, a mając o 5 przystanków tramwajem oddalony teatr jadą na spektakl samochodem. Takie nielogiczne zachowanie wynika z traktowania samochodu nie jako opcjonalny pojazd a jako niezbędne przedłużenie swoich nóg. Jeśli natomiast uznajemy samochód jako coś, z czym się rzadko rozstajemy i bez czego nie wyobrażamy sobie życia to również i miasta postrzegamy tak, jakby miały najbardziej sprzyjać poruszaniu się samochodem czyli, w skrócie: nie dla zwężania jezdni, tak dla poszerzania jezdni; nie dla zieleni, tak dla wycinania drzew i wylewania betonu pod parkingi; nie dla przyjazności miasta, tak dla zwiększenia natężenia ruchu samochodowego. Takie tendencje i taka filozofia życia koncentrująca się na wzroście liczby samochodów, generowaniu i intensyfikowaniu ruchu samochodowego, zwiększaniu ilości parkingów kosztem zieleni czy chodników oraz szkodliwy wpływ tego wszystkiego na społeczeństwo i przestrzeń miejską nazywamy samochodozą.

Samochody na chodniku, tuż przy przejściu dla pieszych oraz tuż przy drzewach.
Samochody na klepisku po dawnym trawniku, który był niszczony przez nich latami i nikt nie zaregował. W takich miejscach, w celu ochrony zieleni i pieszych idących chodnikiem, powinny zostać zainstalowane słupki.

Kiedyś termin „samochodoza”, podobnie jak „betonoza” czy „pasteloza”, używany był jedynie przez urbanistów czy architektów ale powoli coraz bardziej wpisuje się w powszechnie używane słownictwo. Coraz więcej osób widzi na własne oczy jak miasta zapełniają się samochodami i z powodu ich nadmiaru postępuje dewastacja miasta. Aby lepiej przedstawić Wam znaczenie określenia „samochodoza” zacytujemy jeden z wpisów Obserwatorium Językowego Uniwersytetu Warszawskiego na stronie http://www.nowewyrazy.pl/, który mówi o nazewnictwie negatywnych zachowań:

„Jeśliby na podstawie oglądu słownictwa wnioskować o naszym nastawieniu do rzeczywistości, to można by zaryzykować tezę, że wiele zjawisk otaczającego nas świata oceniamy jako szkodliwe, wyniszczające. Tworzymy bowiem — niemal już regularnie — rzeczowniki z przyrostkiem -oza, które przywołują na myśl nazwy chorób, lecz w istocie nimi nie są:  impaktoza, cytoza, punktoza, grantoza, tujoza, betonoza, ekranoza, klientoza, spotkanioza, dramatoza, pomnikoza, słupkoza

(…) zjawiska wpływające negatywnie na nasze otoczenie (tujoza, betonoza, ekranozapomnikoza, słupkoza) czy zwyczaje, nawyki mające niekorzystny wpływ na nasze życie (klientoza, spotkanioza). Można sądzić, że wyrazy te zostały utworzone na wzór nazw chorób, takich jak tuberkuloza, mononukleoza czy awitaminoza. Ponieważ sufiks -oza jest dobrze rozpoznalny jako element wnoszący sens związany z chorobą, nowe nazwy (punktoza, słupkoza czy spotkanioza) są bardzo przejrzyste słowotwórczo (przy założeniu, że „choroba” będzie potraktowana jako metafora), co z kolei sprawia, że model „rzeczownik + -oza” staje się bardzo produktywny. „

Na efekty samochodozy patrzymy w Łodzi codziennie. Zabetonowane place, zajęte przez samochody chodniki czy poniszczone przez samochody trawniki. Kierowcy uzależnieni od samochodów natomiast żądają kolejnych fragmentów jezdni i chodników dla siebie a w zieleni niskiej i wysokiej widzą jedynie przeszkodę. Władze miast stoją więc przed dylematem czy się tym żądaniom poddać czy z takimi żądaniami walczyć. Niestety władze Łodzi poddają się bez walki a szkodliwe działania jednostek stoją na drodze do osiągnięcia ładnego i przyjaznego miasta.

Nieporządek grupowy i zniszczony przez kierowców trawnik.
Jeden samochód pozostawiony na trawniku również wprowadza nieporządek i również ma potencjał dewastacyjny, co widać na zdjęciu, pod kołami samochodu.
Według właściciela tego samochodu to tylko dyskretne przycupnięcie, które nikomu krzywdy nie robi. Ale gdy tak parkuje ktoś codziennie to brzeg trawnika zamienia się w klepisko. Tutaj warto zauważyć, że to teren tuż przy szkole podstawowej a dokładnie przy tej ulicy znajdują się legalne miejsca parkingowe.

Samochodoza: przyczyny

Ale wróćmy jeszcze na chwilę do tego, jak to się w ogóle wszystko zaczyna i jak powstaje uzależnienie od samochodu, bo to ono jest jedną z przyczyn nieporządku w mieście. Zaczyna się bardzo niewinnie, już od naszego dorastania i wychowywania nas w przeświadczeniu, że samochód to konieczność lub prestiż. Już małym dzieciom, lub młodym ludziom, wmawiane jest, że samochód jest niezbędny – rodzice mają, znajomi mają, nie wypada nie mieć – lub, że podwyższa status materialny – stać mnie, więc mogę mieć samochód / niech inni wiedzą, że mnie stać na samochód / bogaci ludzie mają samochody, biedni nie. Takie powody do posiadania samochodu już na samym wstępie są złe bo generują posiadanie samochodu dla samego posiadania lub dla szpanu, tymczasem samochód to nie jest gadżet, którym najpierw zaszpanujemy a potem schowamy go do kieszeni tylko pojazd, zajmujący jakieś miejsce w przestrzeni i powodujący zanieczyszczenie powietrza. Dlatego za decyzją o kupnie samochodu powinna stać większa analiza nie tylko powodów 'za’ i 'przeciw’ ale też wszelkich konsekwencji takiego zakupu. Samochód to nie przywilej a obowiązek, o czym niektórzy kierowcy zapominają, i z obowiązku legalnego parkowania rezygnują, twierdząc, że posiadanie samochodu (=prestiż/przynależność do elity) daje im przywilej decydowania gdzie zaparkują (legalnie czy nielegalnie).

Samochody na klepisku i chodnik cały w błocie. Piękny przykład zarówno nieposzanowania zieleni ale też zerowego poczucia estetyki. Takich kierowców nie interesuje ani stan zieleni ani czystość chodnika.
Trawnik w trakcie przemiany w klepisko. Jeśli łódzkie instytucje nie zareagują w przyszłym roku tego trawnika może już nie być.
Typowe bezpardonowe wjechanie na chodnik i zawłaszczenie przestrzeni pieszych.

Często kiedy już ktoś ma samochód dla samego posiadania lub prestiżu to potem sam na siebie nakłada konieczność wykorzystywania tego samochodu bo skoro jest, to po co ma stać nieużywany. Bardzo łatwo jest się wtedy temu samochodowi poddać i przekazać mu kontrolę nad własnym życiem. Poruszamy się nim wszędzie, zamiast dobierać środek trasportu zależnie od specyfiki miejsca docelowego lub dystansu jaki mamy do pokonania. Nasze funkcjonowanie w mieście staje się uzależnione wtedy nie tylko od samochodu ale też od miejsc parkingowych, bo zaczynamy postrzegać atrakcyjność miejsc pod względem miejsca do parkowania czyli nie jadę tam, gdzie nie ma miejsca do zaparkowania (pod samymi drzwiami). Są tacy, którzy nie odwiedzają jakiegoś teatru tylko dlatego, że pod budynkiem jest za mało miejsc parkingowych, rezygnują więc ze spektakli w tym konkretnym teatrze ze względu na brak miejsca dla auta, zamiast przyjechać do tego teatru komunikacją miejską.

Niestety, wiele ludzi nie dokonuje żadnych analiz bo mój samochód, moja decyzja, ja mam prawo robić co chce, mam prawo posiadać samochód i korzystać z niego jak mi wygodnie. Tylko, że ta, jak to mawiamy, własna wygoda, często nie jest wygodą a wygodnictwem, lub nawet lenistwem. Jest przecież duża różnica pomiędzy korzystaniem z samochodu zawsze i wszędzie a korzystaniem z samochodu racjonalnie. Logicznym jest, że samochód powinno się wybierać wtedy, gdy nie ma innej możliwości dojazdu, a nie, gdy ona jest; lub wtedy gdy nie damy sobie rady bez samochodu, np. gdy musimy przewieźć coś, czego nie przewieziemy komunikacją miejską, taksówką itp. Jeśli mamy do jakiegoś miejsca blisko powinniśmy iść pieszo, jeśli dalej to pojechać rowerem lub komunikacją miejską. Podsumując, wybór samochodu powinien być uzależniony od czegoś niezależnego od nas, na co nie mamy wpływu, a samochód faktycznie może nam umożliwić realizację jakiejś czynności. Tymczasem obecnie wiele osób wybiera samochód tylko i wyłącznie z powodu własnego widzimisię, wygodnictwa lub lenistwa, a nie z powodu braku możliwości dojazdu innym środkiem transportu. To nie jest racjonalne korzystanie z samochodu, i to nie jest racjonalne użytkowanie miasta.

Samochodoza: objawy

Trudno się dziwić, że kiedy myślimy egoistycznie i samochodocentrycznie to również i miasto tak właśnie postrzegamy, jako schemat: Punkt A + jezdnia + miejsce parkingowe + punkt B. Niestety, taki punkt widzenia jest najbardziej szkodliwy dla społeczeństwa. Osoba uzależniona od samochodu tłumaczy funkcjonowanie swoje, innych ludzi, i całego świata tak, jakby wszystko miało być podporządkowane samochodom i jezdniom, a nadrzędnym celem miast powinno być zwiększanie ruchu samochodowego i ilości parkingów. Takie osoby mają absurdalne żądania wobec władz miast, które przyniosłyby same szkody dla społeczeństwa, np. rezygnację z zieleni w mieście czyli wycinkę drzew i usunięcie trawników aby w ich miejscu mogły parkować samochody, zwiększanie ilości parkingów wielopoziomowych oraz poszerzanie jezdni. Wszystkie te rzeczy rozwiązują problemy tylko i wyłącznie jednej grupy użytkowników przestrzeni i to tylko pozornie. Dlaczego? Ano dlatego, że każde dodatkowe miejsca parkingowe generują dodatkowy ruch samochodowy, a co za tym idzie kolejną chęć zaparkowania. Wycinka zieleni natomiast sprawia, że pozbywamy się w miastach tego, co pomaga nam żyć, i co nie tylko filtruje nasze powietrze, ale też schładza nawierzchnię w ciepłe dni. Poszerzanie jezdni z myślą o samochodach natomiast odbiera miejsce dla innych funkcji, jakie powinna pełnić ulica (bo ulica to nie tylko jezdnia) – zwiększając ilość pasów zabieramy miejsce dla trawników, chodników czy ławek. Myśląc tylko o sobie samym i własnym samochodzie łatwo zatracić logikę i utknąć w absurdalnych żądaniach, które przybliżają nas do prawdziwej katastrofy. Niestety, osoby podporządkowujące wszystko samochodom nie tylko działają na szkodę dla środowiska, naszego zdrowia, oraz komfortu pieszych, rowerzystów, czy komunikacji miejskiej, wpływają też niekorzystnie na porządek przestrzenny.

To miejsce miało być przyjemnym punktem do posiedzenia na ławce, niestety kierowcy nie dają takiej możliwości i wciskają się pomiędzy ławki a budynek, chociaż przy ulicy są miejsca parkingowe a w najbliższej okolicy znajduje się 5 parkingów.
Na tym chodniku przy ul. Sienkiewicza, od kilku lat, codziennie nielegalnie parkują po 2-3 samochody. Ta liczba niestety się zwiększyła odkąd ulica jest w remoncie ponieważ pracownicy budowy w czasie gdy remontują jedno to niszczą drugie.

Z każdym rokiem wzrasta ilość samochodów na 1000 mieszkańców i jesteśmy świadkami intensywnego wzrostu uzależnienia ludzi od samochodów. Wiadomo, skoro samochodów jest coraz więcej to miejsc parkingowych jest coraz mniej, w takim razie zwiększa się batalia o bezpłatne miejsca parkingowe. W wyniku tego zwiększa się nielegalne parkowanie i nieporządek a kierowcy parkujący na dziko muszą wymyślać coraz to bardziej absurdalne usprawiedliwienia dla swoich zachowań dewastacyjnych. My słyszymy je za każdym razem gdy zwracamy komuś osobiście uwagę, że parkuje nielegalnie, i czytamy prawie za każdym razem gdy opublikujemy w naszych social mediach zdjęcia przedstawiające dzicz parkingową. Postanowiliśmy więc je zacząć spisywać i uzbierało nam się ich już całkiem sporo. Poniżej wypiszemy te najważniejsze i najczęściej padające stwierdzenia. Niesamowite jest to, jak dziwne usprawiedliwienia są w stanie podać osoby, które niszczą miasto, lub przyzwalają na niszczenie miasta. Wszystkie polegają na tym samym: albo na podawaniu usprawiedliwień dewastacji i/lub zrzucaniu winy za swoje praktyki na innych ludzi i/lub cały świat.

Wymówka nr 1.: Bo nie ma innego miejsca

Gdzie ja mam parkować jak nie ma innego miejsca do parkowania?

Parking płatny jest za daleko, mam taki kawał iść?

Nie rozumiecie, że ludzie nie mają gdzie zaparkować i muszą tak parkować na trawniku?

Standardowa śpiewka, że nie ma gdzie zaparkować. A tymczasem prawie zawsze jest inne miejsce do legalnego parkowania, trzeba szukać do skutku a nie dewastować przestrzeń, proste. Jeśli nie ma parkingu tuż przy miejscu, do którego się udajemy to trzeba zaparkować kawałek dalej i się przejść, to tylko zdrowie. W sytuacji parkingowej postępujemy dokładnie tak samo jak w sytuacji potrzeby fizjologicznej – nie załatwiamy się w miejscu, w którym nam się chce załatwić tylko w tym, w którym znajduje się toaleta. Jeśli ktoś parkuje bylegdzie, byleby tylko było mu najwygodniej, nie licząc się z obowiązującymi zasadami to jest duże prawdopodobieństwo, że jest uzależniony od samochodu.

Przy ul. Narutowicza, na odcinku od ul. Sienkiewcza do ul. Kilińskiego codziennie pozostawiane są auta w miejscach nielegalnych, choć w bliskiej okolicy znajdują się 3 parkingi, a jeden dosłownie na przeciwko.
Pusty parking przy ul. Sienkiewicza, niedaleko od miejsca z poprzedniego zdjęcia. Obydwa zdjęcia zostały zrobione w ciągu 3 minut, i tyle wynosi czas w jakim pokonamy dystans od nielaglnie zaparkowanych samochodów do tego parkingu.
Samochody zawłaszczają pieszym chodnik, tymczasem dosłownie za rogiem jest parking, poniżej jego zdjęcie.
Tak, to ten parking za rogiem. Po lewej widoczne miejsca parkingowe.
Nielegalnie pozostawione samochody na chodniku i trawniku. Jeden samochód tuż pod drzewem, na korzeniach drzewa, a tymczasem gdy się odwrócimy naszym oczom ukazuje się…
Cały pusty parking. Legalny. Ale oczywiście płatny a przecież lepiej niszczyć niż zapłacić.

Wymówka nr 2.: Bo inni też tak robią

Skoro inni tak parkują, dlaczego ja mam tak nie parkować?

Tu wszyscy od lat tak parkują!

No cóż, ciężko będzie wymagać kultury od kogoś, dla kogo wzorem i autorytetem jest ktoś niekulturalny. To, że inni parkują niekulturalnie nie znaczy, że każdy ma tak parkować, i to, że ktoś parkuje paskudnie nie znaczy, że inni mają powielać szkodliwe praktyki. Niestety niektórzy nie chcą stać się lepsi i nie mają aspiracji by ich parkowanie świadczyło o ich wysokiej kulturze osobistej. Niektórzy po prostu poprzestają na wjechaniu na miejsce i wyłączeniu silnika, a to, na co wjeżdżają, czy coś rozjeżdżają, czy komuś tym coś utrudniają czy nie to ich w ogóle nie interesuje. Takie osoby na pewno są egoistami, najprawdopodobniej są też uzależnione od samochodu.

Wymówka nr 3.: Bo tak jest taniej

Przecież płatny parking jest za drogi, nie zamierzam tyle płacić!

Dlaczego mam jechać taksówką skoro dojazd samochodem wyniesie mnie taniej?

Kierowcy niszczący przestrzeń przy pomocy swojego samochodu często usprawiedliwiają się tym, że płatny parking jest za drogi, tymczasem przestrzeganie prawa i kultura osobista to nie jest kwestia pieniędzy bo będąc biednym można być prawym i kulturalnym.

Swoją drogą to bardzo ciekawe z punktu widzenia psychologii, że takie osoby nie kradną ze sklepu produktu, który chcą mieć, a na który ich nie stać, ale bezpardonowo kradną przestrzeń, która nie jest do ich dyspozycji dlatego, że nie stać ich na parkowanie płatne.

Często w sytuacji jakiegoś dojazdu okazjonalnego, np. do teatru na spektakl, gdy ktoś przyjeźdża samochodem i samochód pozostawia na trawie, i zostanie zapytany dlaczego w takie miejsce nie przyjeźdża taksówką odpowiada, że przecież ma samochód więc samochodem musi przyjechać. Nic bardziej mylnego, skoro w danym miejscu ciężko jest zaparkować to trzeba szukać miejsca dalej a następnym razem przyjechać taksówką po to, by nie musieć parkować nielegalnie, w niedozwolonym miejscu.

Samochody i całkowicie uklepany trawnik przy ul. Narutowicza.
To samo miejsce, przy ul. Narutowicza, i samochody na chodniku, jak widać nie pomagają nawet słupki ponieważ keirowcy wjeżdżają tu od innych stron.
To samo miejsce, samochód przy drzewie, szczyt dzikiego zachowania.
Cały chodnik zajęty przez samochody a tymczasem tuż za rogiem, po prawej stronie…
… puste miejsca parkingowe.
Samochody niszczące trawnik i wolne miejsca parkingowe.

Wymówka nr 4.: Jak żyć (bez samochodu)

Jak ja mam załatwiać sprawy na mieście bez samochodu?

Jak mam odwozić dzieci do szkoły bez samochodu?

Jak ja bez samochodu mam odwieźć teściową do lekarza?

Jak mam pojechać do teatru bez samochodu skoro do teatru muszę się elegancko ubrać?

Tutaj mamy szerokie spektrum przeróżnych tłumaczeń próbujących usprawiedliwić nielegalne parkowanie. Do dyspozycji mamy ogrom czynności, których podobno nie da się wykonać bez samochodu. Oczywiście, nie da się ich wykonać jeśli jest się uzależnionym od samochodu, bo jeśli się nie jest to się spokojnie da. Pamiętajmy jednak, że to, jakie danego dnia mamy sprawy do załatwienia nie uprawnia nas do niszczenia miasta. Z komunikacji miejskiej również nie wypraszają gdy ktoś jest elegancko ubrany, tramwaje i autobusy nie są tylko dla brudasów, obdarciuchów i śmierdzieli ;)

Wymówka nr 5.: Świat winien a nie ja

Kierowcom się w tym mieście tylko utrudnia!

Skoro miasto nie zapewnia mi darmowego miejsca do parkowania to mogę tak parkować.

Tutaj mamy do czynienia z wyjątkową kreatywnością w przerzucaniu odpowiedzialności! Kierowcy wręcz żonglują winą, i winni są absolutnie wszyscy prócz nich: władze miasta, prezydent miasta, instytucje, inni mieszkańcy miasta, przechodnie, sąsiedzi, rodzina a nawet los… Prezentują tu tok rozumowania, który w ich mniemaniu uzasadnia ich własne działania dewastacyjne. Niestety, często albo nie są one w ogóle zgodne z prawdą albo nie są żadnym argumentem w sprawie. W tym przypadku jest najciężej rozmawiać z kierowcą ponieważ on albo nie rozumie podstawowych zagadnień związanych z miastem i transportem w mieście albo udaje, że ich nie rozumie a winą za jego własną dewastację obarcza wszystkie zmiany w mieście, które działają na jego niekorzyść. Taka osoba nie rozumie, że miasto nie jest z gumy i nie da się go rozciągnąć tak, by zapewnić każdemu kierowcy miejsce parkingowe wszędzie, gdzie go potrzebuje.

W tej sytuacji brakuje obiektywizmu, świadomości sytuacji i wrażliwości na innych. Każdy użytkownik miasta może przecież powiedzieć, że jego grupie (pieszym, kierowcom, rowerzystom, pasażerom komunikacji zbiorowej) się utrudnia ale nie zawsze taka wypowiedź będzie zgodna z faktami. Najczęściej takie wypowiedzi kierowcom się tylko utrudnia oparte są na przekonaniach, bo komuś tak jest wygodniej uważać (w końcu jego świat zamyka się tylko na świecie zza kierownicy), a nie na wiedzy opartej szczegółową analizą zmian zachodzących w mieście, np. jaką przestrzeń mają do dyspozycji kierowcy a jaką piesi czy rowerzyści, i jak ogromne dysproporcje są pomiędzy miejscami zdominowanymi przez samochody a miejscami, w których pieszy może od samochodów odpocząć.

To stwierdzenie, że kierowcom się tylko utrudnia słychać również za każdym razem kiedy wprowadzane są zmiany dla sprawności komunikacji miejskiej czy w celu wzrostu przyjazności miasta ponieważ kierowcy samochodów są grupą społeczną, która najmniej ze wszystkich grup rozumie, że miasto się na nich nie kończy. Dlatego instytucje w Łodzi spotykają się z ogromnym buntem przeciwko jakimkolwiek przebudowom ulic – m.in. tak było dokładnie wtedy gdy przebudowywana była ulica Traugutta ponieważ aby zwiększyć porządek i estetykę na ulicy zmniejszono ilość miejsc parkingowych. Kierowcy samochodów przy okazji każdego takiego buntu okazują, że cenią sobie miejsca parkingowe bardziej od estetyki i zieleni.

Jak mam zaparkować gdzie indziej skoro mi się śpieszy?

Mam codziennie do pracy jeździć tramwajem i jeździć dłużej?

Często w przypadku zwracania uwagi na dzikie praktyki parkingowe pojawiają się pytania zrzucające winę na swój własny tryb życia. Natomiast to, że ludziom się śpieszy nie oznacza, że muszą i mogą parkować nielegalnie i niekulturalnie. Jeśli niszczą przestrzeń ze względu na swój pośpiech to powinni zreorganizować swoje życie by mieć więcej czasu na poszukiwanie kulturalnego miejsca parkingowego. Niestety wiele osób nie widzi w sobie problemu i nie próbuje wprowadzić żadnych zmian w swoim życiu by nie musieć pozostawiać samochodu na trawie bo takie zmiany zmuszałyby go do jakichś wyrzeczeń.

Wszystkie powyższe zacytowane teksty mogą świadczyć o uzależnieniu od samochodu, o egoiźmie lub o niewiedzy na temat miasta czy okolicy, w której parkują. Natomiast żaden z tych powodów nie uprawnia do jakichkolwiek dewastacyjnych zachowań.

Fragment dziczy parkingowej przy ul. Pabianickiej.
Fragment dziczy parkingowej przy ul. Kilińskiego.

Samochodoza: leczenie

Jak bywa z każdą negatywną przypadłością, z samochodozy ciężko społeczeństwo wyleczyć. Aby to zrobić musielibyśmy najpierw wyzbyć ludzi z egoizmu. Nie da rady tego zrobić, a już na pewno nie da rady tego zrobić zanim nas ten egoizm doprowadzi do prawdziwej katastrofy. Już teraz zieleń wycinana jest pod parkingi, place są betonowane a miasta zawalone samochodami. Już teraz widzimy jak bardzo zwyczaje, styl życia, przyzwyczajenia i uzależenienia jednostek blokują nasze dążenia do wspólnej ładnej przestrzeni. Dlatego, tak jak wspominaliśmy, konieczne są odgórne i kompleksowe działania władz miast.

Po pierwsze, zapobieganie. Władze polskich miast muszą aktywnie działać nad ograniczaniem ruchu samochodowego, i zachęcać do korzystania z innych środków transportu niż samochód. Oczywiście chodzi tu też o odpowienie zmiany w infrastrukturze, zmniejszające szybkość jazdy samochodów, zwiększające sieć dróg rowerowych i zadbanie o chodniki i trawniki dla większego komfortu poruszania się pieszo.Warto pamiętać o tym, że bardzo często uporządkowanie jakiejś przestrzeni wymaga bardzo niewielkiego nakładu pracy i kosztów, dlatego tam, gdzie tylko się da można oszczędzić chodniki i trawniki od dewastacji, wyznaczając miejsca parkingowe na jezdni. Koszt takich prac wiąże się głównie z kosztem farby.

Przy ul. Tagore’a samochody zaparkowane są na chodnikach i choć mieszkańcy osiedla zgłaszali problem do instytucji miejskich nie doczekali się interwencji.
Tuż obok, przy ul. Rogozińskiego, samochody zostawiane są również na chodnikach. Na tym osiedlu wystarczyłyby niewielkie zmiany a wyznaczone na jezdni dodatkowe miejsca parkingowe na pewno zmniejszyłyby dzikie parkowanie.

Po drugie, uświadamianie. To rolą władz miast jest edukowanie mieszkańców w zakresie dbania o środowisko. Mamy już XXI wiek a mnóstwo osób jest kompletnie nieświadomych tego, jak poruszając się codziennie samochodem truje nie tylko środowisko ale też i samych siebie. Spaliny samochodowe są o wiele bardziej szkodliwe dla ludzi niż zanieczyszczenia pochodzące z przemysłu, ponadto to one odpowiadają za około 60-70% łącznego ryzyka raka z powodu rakotwórczych zanieczyszczeń powietrza. Najbardziej narażone na działanie spalin są dzieci a stężenie niektórych zanieczyszczeń jest kilkakrotnie wyższe wewnątrz samochodu niż stężenie w otoczeniu. Niestety trudno liczyć na uświadamianie mieszkańców skoro „z góry”, czyli od władz miasta Łodzi, idzie fatalny przykład. Pasaż Schillera jest często używanym przez pieszych skrótem od ul. Piotrkowskiej do ul. Sienkiewicza, oraz częstym przystankiem podczas spacerów po Piotrkowskiej. Urząd Miasta natomiast zamiast zaczynać pozytywne zmiany na lepsze od siebie i polepszać estetykę tego pasażu kreując nową jakość co jakiś czas domalowuje tylko kolejne miejsca parkingowe dla swoich pracowników.

Pasaż Schillera z każdym rokiem coraz bardziej służy do spełnienia potrzeb parkingowych Urzędu Miasta Łodzi.

Oczywiście, prócz tego, że trujemy ludzi i powietrze, którego sami na co dzień używamy, to emitujemy gazy cieplarniane i wykańczamy naszą planetę, dlatego korzystniejszy dla nas wszystkich jest transport zbiorowy (autobus emituje co prawda niewiele większą ilość spalin niż samochód osobowy ale przewozi tyle osób ile 70 samochodów w mieście i 30 samochodów poza miastem), a jeszcze korzystniejsze jest poruszanie się rowerem (0 emisji zanieczyszczeń). I nie chodzi o to, żeby nagle każdy przestał jeździć samochodem tylko aby jeździć samochodem w miarę możliwości najmniej, i w ogóle nie korzystać tylko z samochodu a również z innych środków transportu. Tym bardziej, że większość przejazdów samochodem na terenie miast odbywa się na odcinku do 5 kilometrów, tak więc nie warto takiego dystansu codziennie pokonywać samochodem, blokować i korkować miasta, oraz zajmować miejsca parkingowego. Taką odległość można sprawnie pokonać komunikacją miejską lub rowerem, i biorąc pod uwagę fakt jak długi czas w ciągu dnia jesteśmy w pozycji siedzącej jest to już obecnie nie tylko możliwość, a też konieczność dla naszych organizmów by się chwilę poruszać.

Po trzecie, dyscyplina i egzekwowanie. I to można zrealizować najszybciej. Tych, którzy sami w sobie nie mają dyspliny da się zdysplinować jedynie karą i żądaniem ponoszenia odpowiedzialności za swój brak dyscypliny. Kierowcy dewastujący miasto czują się bezkarni ponieważ wielokrotnie udaje im się uniknąć odpowiedzialności. Straż Miejska czy Policja reaguje dopiero na wezwanie, a powinna reagować podczas każdego patrolu, nie tylko czekając na telefon ze zgłoszeniem. Należałoby też zwiększyć kary za nielegalne parkowanie ponieważ dopóki kary będą niższe niż parkowanie legalne kierowcom będzie się finansowo opłacało łamać prawo i niszczyć miasto.

Po czwarte, należy zaprzestać budowania nowych bezmyślnych placów czy pasaży, które nie mają jasno i wyraźnie rozplanowanej przestrzeni. Przykład niedawno powstałego placu przed hotelem Puro dowodzi, że jeśli tworzymy miejsce ukierunkowane na pieszych to musi być ono odpowiednio zabezpieczone przed samochodami ponieważ każdy pusty i nieatrakcyjny plac kierowcy samochodów potraktują jak parking i w moment ten plac dla siebie przejmą. Więcej o placu przed Puro przeczytacie w tym wpisie.

Dzięki wszystkim powyżej wymienionym działaniom odgórnym mamy szansę na przyjazne miasto i racjonalną symbiozę różnych użytkowników przestrzeni. Co się stanie natomiast jeżeli tego nie zaczniemy realizować? Odpowiedź jest prosta, z każdym rokiem nadal liczba samochodów będzie rosła a ponieważ nie da się zaspokoić wszystkich potrzeb parkingowych wszystkich kierowców to zawłaszczane będą kolejne chodniki, place i pasaże, a dewastowane będą kolejne trawniki. W efekcie miasto będzie wyglądać coraz gorzej. Niestety, wielu urzędników odpowiedzialnych za porządek w mieście wstrzymuje się od wprowadzania zmian w obawie przed koniecznością rezygnacji ze swoich przyzwyczajeń bo jak mam zwiększać przyjazność miasta skoro sam muszę wszędzie jeździć samochodem lub w obawie przed narażeniem się osobom zmotoryzowanym, które agresywnie reagują na każde działania porządkujące miasto. Czyli my – ludzie – sami tak naprawdę stoimy sobie na przeszkodzie do stworzenia fajniejszego otoczenia.

Przykry obraz nieporządku tuż obok łódzkiej atrakcji turytycznej – zabytkowej elektrowni EC1 Łódź.
Nowatorski sposób na uniknięcie opłat za parkowanie w Strefie Płatnego Parkowania. Samochody pozostawiane są równolegle do wytyczonych legalnych miejsc parkingowych, przez co kierowcy parkujący w ten sposób unikają opłat, ale jednocześnie blokują legalne parkowanie innym kierowcom. Często samochody te pozostawiane są w ten sposób rano, a zabierane po południu czyli legalne miejsca parkingowe zablokowane są przez cały dzień.
Parkingowa dzicz na miejskiej działce. I chodnik w błocie, rozjeżdżanym przez kierowców z pobliskiego klepiska.
Smutny obraz niszczenia trawnika kołami samochodów.
Rozstąpione (jeszcze) morze samochodów na chodniku.

Jeszcze parę lat temu naszym największym miejskim zmartwieniem była niewielka ilość zielonych skwerów, bezmyślne wycinki zieleni oraz pełne betonu i granitu przestrzenie, w których nie można posiedzieć w upalny dzień. Teraz naszym zmartwieniem są wszystkie wymienione rzeczy, ale do nich dochodzi jeszcze samochodoza. Samochody opuściły jezdnie i miejsca parkingowe, trwa proces dewastacji całego miasta i niebawem każde nieosłupkowane miejsce zostanie zniszczone. Brzmi strasznie? Przerażająca wizja? Dla nas tak, tym bardziej, że już dawno ostrzegaliśmy, że będzie tylko gorzej ;)

Autor:Redakcja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *