Już 4 lata staramy się tutaj się pokazywać to, co jest najbardziej charakterystyczne dla Łodzi, najbardziej w niej intrygujące, inspirujące, ciekawe i wyjątkowe. Chcemy przekonać jak najwięcej ludzi do tego, że to miasto ma urok, tylko nieco ukryty i zachęcić do jego odkrywania. Mamy też na celu pokazać jak wielki ma potencjał… właśnie… tak się o Łodzi zwykło mawiać, że to miasto z wielkim potencjałem, niestety… niewykorzystanym. Koncentrując się głównie na tym co piękne nie zapominamy, że tylko to piękno istnieje i gdy przez kilka lat poświęcania miastu uwagi spostrzegamy, że niewiele się zmienia w sprawach najbardziej istotnych czujemy się w obowiązku poruszyć również tematy niemiłe.
Ja kocham ulicę Tymienieckiego, okolice Targowej, Fabrycznej, Przędzalnianej od pierwszego wejrzenia. Po pierwsze, zawsze byłam pod wrażeniem tego jak wiele ciekawych obiektów mieści ten fragment miasta i jak wielka część historii jest tu skondensowana. Po drugie, stojące tu budynki pofabryczne zawsze intrygowały mnie monumentalnością i budziły mój wielki podziw. To tutaj miasto z osady rzemieślniczo-przemysłowej przeobrażało się w wielką przemysłową potęgę. To tutaj powstało określenie „posiadła wodno-fabrycznego”. To tutaj powstał największy kompleks przemysłowy Łodzi czyli „Zjednoczone Zakłady Włókiennicze Karola Scheiblera i Ludwika Grohmana – Spółka Akcyjna w Łodzi”. To właśnie tutaj znajdują się, zaraz po Białej Fabryce, najważniejsze dla naszego miasta obiekty, których maszyny budowały nasze miasto. To tutaj mieszkali wielcy przemysłowcy oraz równie wielcy, ciężko pracujący tu robotnicy, dzięki którym maszyny mogły nasze miasto budować. To tutaj znajduje się kawał fascynującej historii, trudnej ale pięknej, którą niewątpliwie chcielibyśmy się pochwalić wszystkim narodom, turystom, rodzinie czy znajomym ale nie przychodzi to nam tak łatwo i przyjemnie jak powinno. Przestrzeń Księżego Młyna i ŁSSE nie jest odpowiednio uporządkowana a obiekty nie są sensownie ze sobą połączone. Jest tu wiele mniejszych elementów, o które nie zadbano, jakby była to dzicz: roślinność rośnie jak chce, mury się walą, chodniki przestają istnieć, o malowniczości i estetyce nie ma tu mowy. Dobrze wszyscy wiemy, że wiele drobnych elementów wpływa na odbiór większego terenu i w tym wypadku zamiast przyciągać tu mieszkańców czy turystów to miejsce ich może zniesmaczyć.
Gdy jednak jesteście wytrwali i zależy Wam na pokazaniu komuś tej wartościowej części przemysłowej Łodzi radzilibyśmy się do takiej prezentacji odpowiednio przygotować. Odnotowaliśmy wiele niedogodności na tym obszarze, nie zapowiada się na zmiany więc podpowiemy Wam na co szczególnie uważać gdy zabierzecie znajomego-turystę na wycieczkę. Mamy nadzieję, że dzięki temu sprytnie unikniecie niemiłych sytuacji. Żeby jak najlepiej zobrazować czekające na Was pułapki publikujemy zdjęcia – z komórki, celowo, bez retuszu, żeby jak najbardziej naturalnie pokazać wszystkie niebezpieczeństwa.
Nasz uroczy spacer „Szlakiem historii Łodzi i jej przemysłowego dziedzictwa” (nacechowany sporą ilością ironii) rozpoczynamy przy zabytkowym pałacu Edwarda Herbsta – współwłaściciela fabryki Karola Scheiblera, mecenasa Dziennika Łódzkiego, prezesa Banku Handlowego w Łodzi (dość ważna postać prawda?). Kierujemy wzrok znajomego jedynie na budynek pałacu aby nie zdegustował się ujrzawszy zlokalizowany tylko 30 metrów od niego chyba najstarszy model łódzkiego przystanku, przypominający bardziej czasy lat 80-tych czy 90-tych niż współczesność. Po cóż przy tak istotnym obiekcie miałby stać przystanek nowy? Przestrzeń byle jaka więc i kierowcy parkują sobie jak chcą.
Zaglądamy na Przędzalnianą gdzie staramy się aby turysta nie zauważył nieładnego chodnika i niezbyt atrakcyjnych betonowych pozostałości, niegdyś okalających zieleń. Po cóż zasadzić drzewa poprawiające estetykę, skoro można wylać beton i estetyki nie poprawić?
Przechadzamy się skwerem w śladzie dawnej kolei scheiblerowskiej. Rozpoczęto tutaj prace mające na celu ucywilizowanie tego fragmentu, niestety ich nie dokończono. Pokonując przeszkodę uformowaną z kabli przerzuconych przez drzewo, płot i brukowaną alejkę uważamy by się nie wywrócić i prezentujemy granitowe alejki odwracając uwagę od piaszczystej drogi, na której miały powstać chodnik i droga rowerowa. Miało być tak pięknie… tylko po co, skoro alejka może się tak po prostu kończyć w przypadkowym miejscu?
Wracamy na Tymienieckiego i tutaj musimy wykazać się dużą wiedzą aby jak najdłużej zająć uwagę naszego turysty (radzimy uprzednio przygotować sobie interesujący monolog i właśnie tutaj go wygłosić). Chodnik na tej ulicy należy naszym zdaniem do najgorszych chodników w mieście a przecież jest głównym ciągiem zabytkowego Księżego Młyna. Przeszedł już wszystkie fazy erozji a w niektórych miejscach nawet przestał istnieć. Z pewnością nie jest to przyjemna aleja spacerowa dla turysty dlatego w trosce o jego doznania staramy się cały czas kierować jego wzrok ku górze opowiadając ciekawe anegdoty, jednocześnie w trosce o jego bezpieczeństwo uważamy aby się nie potknął.
(Tutaj problem jest poważniejszy, potrzebna jest gruntowna przebudowa ze zmianą priorytetów w przestrzeni: szerokie chodniki, pasy rowerowe, zieleń, zwężone jezdnie i uporządkowane parkowanie tylko… po co?)
Oczywiście nie obędzie się tutaj bez nielegalnie i samolubnie parkujących kierowców, którzy niszcząc chodnik zawężają go do szerokości, która często nie pozwala na przejście kobiecie z wózkiem czy nawet wyminięcie się dwójki osób.
Ulicę Magazynową i tkalnię Grohmana starajmy się zaprezentować z jak najdalszej odległości, sugerujemy znacznie przyśpieszyć krok aby turysta nie koncentrował się zbyt długo na zniszczonych budynkach. Obraz nędzy i rozpaczy. Już lepiej żeby ten teren zamknięto niż, żeby swobodnie tędy spacerowano. Niestety ogrodzenie zdewastowane a brama na teren otwarta, to pewnie celowy zabieg.
Szybki rzut okiem na stare tory, które są również istotnym elementem dawnej historii tego miejsca ale, rzecz jasna, nieodpowiednio wyeksponowanym. Jezdnie i chodniki wołają o pomstę do nieba. Betonowe płoty okalające tereny również nie poprawiają wizerunku tego miejsca.
Wejdźmy na teren ŁSSE. Przekraczając szlaban i płot znajdujemy się w miejscu najbardziej zadbanym w okolicy. Możemy odetchnąć z ulgą i się na chwilę odprężyć. Odnowiona fabryka Grohmana, staw i przyjemne miejsce do siedzenia sprawiają, że czujemy się tu dobrze, miło jest tu na chwilę się zatrzymać. Natomiast już gorzej jest gdy udamy się na spacer po terenie ponieważ wokół magazyny, kontenery, skrzynie i pudła i poczujemy się tu bardziej jak w przedsiębiorstwie niż w strefie zabytkowej. Co ważne, niewiele osób w ogóle wie, że jest to teren publiczny i o każdej porze można tu wejść. Brak jest tego typu informacji przy wejściach. Może właśnie dlatego zawsze jest tu strasznie pusto? Sami okoliczni mieszkańcy tu nie zaglądają to jak zajrzeć mają tu turyści?
W tym momencie fajnie byłoby pokazać Textorial Park. Widzimy furtkę. Niestety, za każdym razem próba przejścia w tym miejscu jest bezskuteczna. Zamiast pójść najkrótszą spacerową drogą musimy okrążać cały teren i udać się do jednego z dwóch szlabanów.
(W takim razie po co montować furtkę jeśli ma być zawsze zamknięta? Absurd!)
Postanawiamy więc zrezygnować z Textorial Parku, przełożyć to inną okazję i wyjść z terenu ŁSSE przy skrzyżowaniu Targowej i Tylnej. Tutaj tez żegnają nas szlabany, patrzymy na nie po wyjściu i zdajemy sobie sprawę, że ewidentnie nie zachęcają do wejścia na teren. Co więcej, w ogóle nie wygląda na to, że w głębi gdzieś tam znajduje się piękny zabytek ponieważ nie ma tu żadnej informacji tego typu. Sporo spacerujących tu ludzi nawet tu nie wejdzie bo teren wygląda na prywatny. I tu pojawia się pytanie czy dostęp do zabytku powinien być ograniczony czy wręcz przeciwnie?
Wychodzimy na Targową i poświęcamy chwilę willi Grohmana. Już za 80 metrów kolejny ważny obiekt Łodzi czyli tzw. Beczki Grohmana. Niestety nawet go jeszcze nie widzimy ze względu na zasłaniające go auta, dojść tam nie możemy bo samochody zajmują praktycznie cały chodnik parkując, musimy tu zejść na jezdnię i nią iść. Drodzy kierowcy egoiści, przykro nam było patrzeć na starszą kobietę z wózkiem, która zmuszona była iść jezdnią ponieważ chodnik był zajęty w imię Św. Przepustowości. Nieładnie.
Jest nam wstyd z powodu braku kultury kierowców ale konsekwentnie zbliżamy się do Beczek. Tutaj niestety jesteśmy postawieni w sytuacji najtrudniejszej podczas tej wycieczki. Jak wytłumaczyć turyście dlaczego główne i efektowne niegdyś wejście prowadzące do ważnej dla miasta fabryki obecnie jest zamknięte i służy jedynie do wyładowania się przez szaleńców ze sprayem w ręku? Beczki Grohmana, z charakterystycznym łukiem i kolumnami przypominającymi szpulki nici oraz szczytem jak w zamkach średniowiecznych. Tak, taki obiekt stoi pośrodku niczego. I sobie niszczeje, zapaskudzony. Czy o jakimkolwiek wykorzystaniu potencjału można tu mówić?
Przy beczkach nie da się nie zauważyć okropnych murów należących do ŁSSE. Ciekawi nas czy Państwo właściciele dbają o swój wygląd tak samo jak o wygląd strefy czyli jedynie z przodu? Tył ŁSSE jaki jest każdy widzi: brud, zniszczona cegła, odpadający tynk i graffiti z wulgaryzmami. Podkreślmy, że jesteśmy na terenie zabytkowego Księżego Młyna tuż przy terenach ważnych instytucji jak Szkoła Filmowa (za pomocą której Łódź dumnie się promuje) czy Wyższa Szkoła Sztuki i Projektowania (w której kształcą się ludzie wrażliwi na estetykę)! To się w głowie nie mieści.
Nawet drzewo zdaje się być załamane stanem przestrzeni, chodników, jezdni, przystanku i budynków. Spoglądamy na znajomego-turystę i podejmujemy decyzję czy kontynuować wycieczkę czy nie. Najgorsze już widział, teraz może być już tylko lepiej ale w trosce o jego zdrowie psychiczne w tym momencie zalecamy ostrożność i dla przeciwwagi wybór miejsca bardziej pozytywnego. My podczas ostatniego spaceru właśnie tu zrezygnowaliśmy z przechadzki.
Skupiliśmy się tylko na niektórych „atrakcjach” bo nie wystarczyłoby nam miejsca na serwerze do opublikowania wszystkich :) Czy budynek przędzalni Scheiblera, Pałac Herbstów, pierwsza fabryczna Straż Ogniowa, wille Grohmanów, Beczki Grohmana, to za mało aby zadbać o chodniki, ogrodzenie, bezpieczeństwo, komfort, estetykę? Czy władze w Łodzi zrozumieją kiedyś jak małe elementy wpływają na pozytywny odbiór całego fragmentu miasta? Czy umieszczono tu jakiekolwiek informacje dla zwiedzających turystów? Czy mieszkańcom chcącym wybrać się na spacer uprzyjemnia się poruszanie po tym terenie czy też nie? I wreszcie, czy należycie wykorzystano ogromny turystyczny potencjał tego miejsca? Zachęcamy do dyskusji na facebooku i dziękujemy wytrwałym za uwagę :)
– tekst: Marta Ostrowska –
– uporządkowanie naszych spostrzeżeń odnośnie problemowej przestrzeni: Rafał Tomczyk –
– zdjęcia: Marta Ostrowska, Rafał Tomczyk –