Marność nad marnościami i wszystko marność, nieubłagany upływ czasu i inne przemyślenia na tle egzystencjalnym mogą pojawić się gdy spacerujemy po Łodzi. Ewidentnie jest coraz lepiej, nasze miasto budzi się ze snu ale jednocześnie tak wiele jest jeszcze do zrobienia. Gdy straszące zapomnieniem ruiny stoją gdzieś na uboczu, nie mijamy ich na co dzień lub znamy je ze słyszenia mamy do tego większy dystans i nie rozpaczamy zalewając się łzami. Natomiast gdy budynek zlokalizowany jest w miejscu ruchliwym, często uczęszczanym, bardzo widocznym i gdy mamy świadomość, że mijają go przejezdni z całego kraju odczucia stają się bardziej intensywne tyle, że oprócz smutku, melancholii czy zadumy czuje się złość i frustrację. Wyeksponowane bardzo dobrze, nieopodal nowiuśkiej Trasy W-Z, zapomniane pawilony, których nikt nie chce kupić, pogarszają swój stan drastycznie i nie dość, że straszą przejezdnych to służą za niezbyt bezpieczne miejsce zabaw dla dzieci i młodzieży z pobliskiego osiedla. Biorąc pod uwagę nasiloną aktywność marketingową władz miasta w sieci, mającą na celu poprawę wizerunku miasta, sytuacja ta wydaje się niemałym absurdem. ALE… Być może brak zabezpieczenia budynku jest celowy? W końcu w ten sposób można lepiej zaprezentować jego wnętrza – aktualnie zobaczyć je może każdy nawet z oddali, nawet jadąc tramwajem! Tym sposobem niwelujemy koszty i kłopoty związane z prezentacją budynku. Co więcej, być może ta intratna oferta sprzedaży z biegiem czasu stanie się bardziej atrakcyjna ponieważ wraz z niszczeniem nieruchomości obniży się jej cena? Pozostaje tylko oczekiwać na korzystniejszą wartość, w nadziei, że wśród porozbijanych szyb nie dojdzie do żadnej tragedii. Oczywiście, kto chętny do zakupu może oglądać nieruchomość 24/h.
Takie łódzkie absurdy ;) Tak tutaj jest i niestety większość z nas do tego chyba przywykła. Gór tym postem nie przeniesiemy, polityki miasta nie zmienimy ale pamiątkę po zapomnianym pawilonie będziemy mieć ;)
– fot. Marta Ostrowska –