Jedna z najsłynniejszych pustych ścian w Łodzi zmienia właśnie swój wygląd. Pustka o powierzchni 731 mkw., na której zagospodarowanie właściciel przez wiele lat nie miał funduszy i pomysłu, zamienia się właśnie w mural reklamowy.
Pasaż Schillera to jedno z najważniejszych punktów na mapie Łodzi i zawsze powtarzamy, że jego potencjał jest zupełnie niewykorzystany. Niestety nie jest to przestrzeń łatwa, wymaga totalnej przebudowy i sensownych rozwiązań, które nie tylko ją uestetyzują ale rozwiążą jej problemy. Jedną z najbardziej kłopotliwych kwestii jest pusta ściana szczytowa nieruchomości przy Piotrkowskiej 114, która jest bardzo widoczna z każdej strony i w znaczący sposób wpływa na wygląd fragmentu pasażu Schillera i ulicy Piotrkowskiej. Już nie będzie ona straszyć pustką i odrzucać bazgrołami, ma natomiast szansę zniechęcać z kilku innych powodów.
Lepsze nie jest najlepsze czyli półśrodki
Na naszym facebooku nawiązała się bardzo ciekawa dyskusja. Pojawiła się zarówno ostra krytyka muralu jak i spore zdziwienie spowodowane naszą krytyką. Zasugerowano nam, że powinniśmy się przecież cieszyć z tego, że ściana przestanie być wreszcie czymś w rodzaju toalety miejskiej, i że każda zmiana jest przecież dobra. Nie zgadzamy się z tym i wyjaśniamy dlaczego.
Otóż jesteśmy wielkimi zwolennikami zmian. Jednocześnie jesteśmy wielkimi przeciwnikami niekorzystnych zmian. Według nas zmiana jest korzystna jeśli w jej wyniku otrzymujemy najlepszą wersję czegoś, a nie trochę lepszą wersję czegoś. Pusta ściana szczytowa to nie jest zjawisko naturalne w przestrzeni miejskiej i wymaga całkowitego przeobrażenia. Ściana na nieruchomości przy Piotrkowskiej 114 to wielka odpowiedzialność i wymaga kompleksowych rozwiązań, zupełnie innych niż mural.
Poza tym, obowiązuje tu Park Kulturowy, który wypracowany został po to, aby rozprawić się z reklamami. Zakazane jest więc wieszanie banerów ale… murale reklamowe są już możliwe do stosowania. Ta niekonsekwencja zdecydowanie nie znajduje u nas poparcia.
Najlepsze rozwiązanie za drogie i zbyt odważne
Najlepszym rozwiązaniem byłaby zabudowa, o czym pisaliśmy już tutaj, która mogłaby zarabiać na siebie i być innowacyjną atrakcją miejską. Mogłyby znaleźć się tam niewielkie lokale gastronomiczne, pracownie artystyczne oraz informacja turystyczna z punktem widokowym, którego z pewnością Piotrkowskiej brakuje. Działka jest własnością miasta a miasto Łódź nie jest jeszcze gotowe na tak niesamowicie innowacyjne rozwiązania, choć już od dawna w Polsce takie rzeczy się robi. Bardzo nad tym ubolewamy bo pasaż Schillera bardzo zasługuje na innowacje. Propozycja właściciela budynku wydała się dla miasta bardzo atrakcyjna – namalowanie muralu jest przecież najprostszą drogą do polepszenia sytuacji tylko, że jednocześnie jest drogą najmniej ambitną, która zmieni jedynie obraz, nie dając innej wartości przestrzennej. Co gorsza, takie rozwiązanie zmieni obraz z pustki i nicości na coś, co ja nazywam od dziś 'kreskówką historyczną’.
Niesubtelne nawiązanie do historii czy brutalny atak na widza?
Kiedy patrzę na ten mural tak naprawdę nie wiem co się dzieje. Dzieje się zbyt wiele. Ilość ukazanych tu elementów jest zupełnie nieadekwatna do okolicy. Tak bardzo chcemy w Łodzi aby ulica Piotrkowska miała elegancki charakter i była naszą chlubą, dlaczego więc ją ośmieszamy czymś, co niepotrzebnie udaje rzeczywistość? Właściciel przekonuje, że mural ma wysoką wartość estetyczną bo związany jest z jego posesją, odważnie stwierdził nawet, że ma większą wartość artystyczną niż „niektóre bohomazy, które powstały w ramach galerii Urban Forms”. Zerknijmy więc na atrakcje, które znalazły się na muralu, oto niektóre z nich:
– okna, w których odwzorowano wnętrza znajdujące się po drugiej stronie ściany;
– salon fryzjerski, który działa obecnie;
– zakład luster, który mieścił się tutaj przed wojną;
– budynek dawnej hali targowej (ten, w którym zlokalizowany był Atlas Sztuki);
– panowie ciągnący bryłę lodu z lodowni, która kiedyś znajdowała się w hali targowej;
– kino objazdowe „Raj” czyli kino dziadka właściciela kamienicy;
– dziadek i babcia właściciela kamienicy, wpuszczający ludzi do kina.
Do tego wszystkiego jeszcze kilka innych postaci oraz główny punkt programu: ckliwa reklama Onetu, poruszająca temat niepodległości Polski, który umieszczony w tej kreskówce nie dość, że traci na powadze to jeszcze potęguje kicz. Onet na scenie kinoteatru? Jaką wartość ta reklama wprowadza w historię posesji? Według mnie historia posesji stała się w tym przypadku karykaturą historii posesji.
Rozumiem, że właściciel chciał pochwalić się swoją nieruchomością i jej historią ale nie rozumiem czemu uraczył nas nią aż tak bardzo. Tu jest budynków za dużo, ludzi za dużo, jest nawet sztuczne niebo (?!). Moim zdaniem brakuje na tej ścianie jeszcze orszaku, kilku klaunów, baniek mydlanych, waty cukrowej, przemarszu żołnierzy i ewentualnie (ale niekoniecznie) statku Krzysztofa Kolumba. Ponadto namalowanie budynku, który nie został wyburzony, istnieje obecnie w podwórzu nieruchomości i każdy może go zobaczyć, jest już conajmniej dziwne. Najwyraźniej właściciel zamiast zaprosić mieszkańców na swoją posesję w ramach budowania pozytywnego wizerunku i realnie prezentować wartość swojego bardzo ładnego podwórka wolał jedynie wszystkim pokazać namalowaną wartość swojego podwórka.
Co ciekawe, właściciel i zarządca sami przyznali, że mural jest kiczowaty, dlatego, że dużo kiczu jest w historii tego miejsca. Mam więc rozumieć, że kicz uzasadnia kolejny kicz? To ma być argument?
Trzeba pamiętać też o tym, że my, mieszkańcy, nie dowiemy się o całej historii posesji raz czy dwa a będziemy ją widzieć wielokrotnie, za każdym razem korzystania z pasażu. Natomiast tak wyraziste motywy mają to do siebie, że bardzo szybko się „przejadają” a kiedy to następuje zamiast być dla ludzi neutralne zaczynają ludzi męczyć. Ciekawe jaki będzie odbiór malunku za rok, dwa czy trzy? Po prostu będziemy mieć go dość.
Egoizm własnościowy w kreowaniu przestrzeni
Nieruchomość, jak każda, musi zarabiać, m.in. na podatki i remonty. Właściciel budynku uważa, że zrobił wszystko co trzeba – zaangażował dobrą firmę wykonawczą, zastosował się do zaleceń konserwatora a biuro architekta miasta zatwierdziło projekt. Oczywiście, każdy ma prawo zrobić co chce ze swoją własnością ale czy jeśli własnością jest fragment przestrzeni miejskiej a nie dywan w salonie nie warto skonsultować go z faktycznymi użytkownikami tej przestrzeni? Posiadanie tak wielkiej i widocznej ściany według nas jest odpowiedzialnością za kawałek przestrzeni i za jej użytkowników. Jeśli chcemy wnieść coś, z czym ludzie będą czuli się komfortowo wypada się z nimi spotkać i zadać im kilka pytań albo zrobić ankietę internetową. Wypada pokazać trzy projekty, celem wyboru najlepszego. To by było miłe i to by było sprawiedliwe. To by było przyznanie, że ta ściana służyć ma mieszkańcom a nie tylko prezentować właściciela. Niestety w Polsce jeszcze długo będzie panować przekonanie, że 'co moje to moje i nikt nie ma prawa mi się w to wtrącać’, a jeśli już ktoś coś skrytykuje to pada wtedy magiczne „o gustach się nie dyskutuje”, co ucina wszelką dyskusję. I dlatego właśnie Polska wygląda jak wygląda.
Powstanie tego muralu tylko potwierdza dziwną karuzelę absurdów. Niedługo rozpocząć ma się przebudowa pasażu Schillera, naturalnym wydaje się więc fakt, że należy na ostateczne projekty zaczekać aby wiedzieć czy mural wpasuje się w nową okolicę. Całkiem dobrym pomysłem byłaby współpraca z projektantami przebudowy, która zagwarantowałaby jakąś spójność. Niestety tak się nie dzieje. Jeśli jeszcze do takiego „wolnoć Tomku w swoim domku” dodamy brak wyczucia i smaku recepta na karykaturę gotowa.
.
W całej sprawie tego malunku bardzo rzuca się w oczy ograniczenie postrzegania. Niektórzy nie są w stanie patrzeć szerzej, wielowymiarowo. Właściciel posesji zaserwował nam mural, który nie jest zbyt dobrze wpasowany w kontekst przestrzeni. Na dodatek on nie widzi nic niekorzystnego w reklamie nie pasującej do malunku czy okolicy bo przecież taka sama reklama Onetu pojawia się w telewizji. Tylko, że Piotrkowska i pasaż Schillera to nie są odbiorniki telewizyjne, na które można przenieść wszystko zewsząd i w których można zmienić kanał jeśli reklamy nas drażnią.
O ile jeszcze nie wymagamy od wszystkich właścicieli kamienic dobrego gustu i umiaru to władze miasta powinny taką radosną szaloną twórczość jakoś przystopować a odpowiedni sztab specjalistów powinien propozycję takiego muralu odpowiednio zweryfikować pod kątem przestrzennym. Tymczasem, bądźmy szczerzy, władzom na rękę była właśnie taka opcja malunkowa – najmniej ambitna ale najprostsza do realizacji. Bardzo ubolewamy, że nie jest to najlepsza odpowiedź na problemy pasażu Schillera, a jedynie sposób na ich chwilowe uśpienie. Tymczasowość rozwiązań zupełnie do nas nie przemawia. Obawiamy się natomiast co będzie później, jaki obraz będzie współtworzyć ten mural razem z nowym wcieleniem pasażu i czy tuż obok jego nowej, odświeżonej wersji nie będzie wyglądał jeszcze bardziej nieadekwatnie?
Tekst: Marta Ostrowska
Zdjęcia: Rafał Tomczyk